KSIĄŻKA:
W którymś z poprzednich postów o "Intruzie" wspomniałam o jednej z moich córek zafascynowanych tą książką i o drugiej zafascynowanej filmem. Najpierw więc obejrzałam film, później przeczytałam książkę.
Co do książki...
Stephenie Meyer nie jest moją ulubioną pisarką, ale że uwielbiam klimaty s-f, postanowiłam sprawdzić, co tam też ona nowego wymyśliła. No i wymyśliła...
Inwazję obcych na naszą piękną Ziemię, przejmowanie naszych ciał i umysłów przez jak by się wydawało potworne kosmiczne pasożyty, ostatnie kolonie niedobitków ludzkich próbujących stawiać opór... Hmmm...czyżby to już było?
Owszem. Napisano wiele książek na ten temat, nakręcono mnóstwo filmów, ale jednak pani Meyer niesamowicie mnie zaskoczyła...
Bardziej nawet zaskoczyła mnie moja reakcja, bo w miarę czytania kolejnych rozdziałów tej książki coraz bardziej ogarniał mnie wstyd, że jestem człowiekiem...
Melanie Stryder- główna bohaterka powieści, w której ciele zamieszkała Dusza o imieniu Wagabunda, jawi mi się jako rozkapryszona, zazdrosna i emocjonalnie rozchwiana nastolatka, co chwilę pokazująca swoje humory biednej Wagabundzie. Co prawda trochę współczuję Melanie. Nikt nie chciałby zostać uwięzionym we własnym ciele, ale w zamian panna Stryder funduje "swojej" Duszy totalne rozchwianie emocjonalne, uczy ją kłamać i kombinować, czyli tego co ludzie lubią najbardziej:-) Poza tym twardo ją ciągnie do Jareda, swojego ukochanego i narażając jej i swoje przy tym życie, każe Wagabundzie przedzierać się przez pustynię w poszukiwaniu bliżej nieokreślonej kryjówki swojego ukochanego i reszty ocalałych ludzi.
Gdy Wagabunda resztkami sił dociera do jaskiń będących siedliskiem garstki ocalałych, spotyka się z przyjęciem godnym neandertalczyków. A mianowicie: biciem, kopaniem, nienawiścią bijącą z każdego ludzi oprócz... Jeba - wuja Melanie, jedynego myślącego rozsądnie człowieka i potrafiącego okazać współczucie dla innej istoty (nawiasem mówiąc, uważanego przez jego rodzinę za pomyleńca) i brata Melanie - Jamie'go - młodego chłopca, kochającego swoją siostrę i nie skażonego nienawiścią do innych.
Pomimo okropnego traktowania przez ludzi, Wagabunda powoli krok za krokiem zdobywa ich zaufanie i działając w myśl zasady "zło dobrem zwyciężaj", ratuje życie swojemu najbardziej zatwardziałemu wrogowi, czyhającemu na jej życie - Kyle'owi. Nawet, gdy odkrywa, że ludzie chcąc znaleźć sposób na pozbycie się wszczepionych przybyszów z kosmosu z ciał ludzkich, mordują Dusze - dzieci przez nieumiejętne usuwanie ich, Wagabunda po strasznym szoku i uznaniu ludzi za potworów, wraca w końcu z powrotem miedzy nich i wyjawia im tajemnicę usuwania Dusz bez uśmiercania nikogo. Na koniec Wagabunda postanawia złożyć największą ofiarę: swoje życie, w zamian za życie i wolność Melanie i zwrócenie jej bliskim.
Co mnie zaskoczyło w tej powieści to fakt, że cała historia jest opowiedziana z punktu widzenia "obcego", przybysza z innych planet.
Życie ludzi występujących w tej książce toczy się jakby na dalszym planie, a najważniejsza jest postać Wagabundy, jej odczucia i motywy postępowania wobec ludzi.
Autorka przedstawia nam w tej opowieści świat opanowany przez współczujące i szlachetne Dusze, wręcz idealny, bez kłamstw, oszustw, morderstw i można by rzec wszelkiego zła. Jedyną Duszą nie budzącą sympatii jest postać Łowczyni ścigającej Wagabundę bez chwili wytchnienia i nie stroniącej nawet od broni zabronionej wśród społeczeństwa Dusz, byle tylko osiągnąć swój cel i ukazać swoją wyższość.
Jednak i w tym przypadku okazuje się, że tzw. "czarnym charakterem" okazuje się żywicielka Łowczyni, siedząca wewnątrz i walcząca z nią o ciało i umysł.
Całą historię czyta się na pewno z zainteresowaniem zadając sobie pytanie, kto w tej walce o ciała i umysły ostatecznie zwycięży?
No nie wiem, ale ja odniosłam wrażenie, że Dusze bardziej na nie zasługiwały....
Cytaty z książki:
FILM:
Tak się złożyło, że najpierw obejrzałam film, a dopiero później przeczytałam książkę.
Pierwsze wrażenie: fajna, lekka opowiastka s-f na niedzielne popołudnie. I kto z Was nie przeczytał książki pewnie też tak do tego filmu podejdzie.
W filmie jednak znacznie zmniejszono nacisk na podłe postępowanie ludzi wobec Dusz, Melanie zdecydowanie budzi większą sympatię, niż jej postać w książce, podobnie Jared - ukochany Melanie (Boże jak można kochać takiego dupka!) jest przedstawiony w bardziej pozytywnym świetle. Prawdę mówiąc gdybym była świadkiem jak mój ukochany kopie i maltretuje bezbronną istotę w najlepszym razie pomachałabym mu tylko ręką na pożegnanie. W książce jest nawet taki fragment, gdy Wagabunda zadaje Melanie pytanie, czy widząc postępowanie Jareda nadal go kocha.... oczywiście - kocha! No cóż... w przyszłości widziałabym los Melanie u boku Jareda jako jedną z tych kobiet z plakatu "Bo zupa była za słona...". Może się mylę, ale trudno oglądając film i czytając tę książkę nie być zjadliwym.
Aktorka grająca rolę Melanie - Wagabundy, pani Saoirse Ronan z pewnością jest bardziej przekonująca jako człowiek, niż jako kosmita. Jej Wagabunda jest istotą kompletnie bez wyrazu, sztywną jak robot, a nie ciepłą i uczuciową Duszą. O roli Jareda nie wspomnę, bo prawdę mówiąc facet nie dał się zauważyć, mimo moich starań.
Jedynymi dobrymi rolami w tym filmie jest rola Jeba granego przez Wiliama Hurt'a (chyba jako jedyny z obsady aktorskiej przeczytał książkę, bo tylko on wiedział jak zagrać swoją postać) i rola Łowczyni zagrana przez Diane Kruger. Reszta kreacji aktorskich ginie w mgle zapomnienia....
Na potrzeby filmu zmieniono kilka faktów. Np. wprowadzono wypadek samochodu Melanie - Wagabundy na pustyni, który w książce nie miał miejsca (chyba żeby było bardziej widowiskowo) a pominięto scenę zapadania się jaskini w momencie ratowania przez Wagabundę życia Kyle'owi (chyba ze względu na koszty efektów specjalnych), co z pewnością było by bardziej widowiskowe, niż wypadek.
Przybyszów z kosmosu ukazano jako istoty w białych garniturach poruszające się srebrnymi wypasionymi maszynami jak na kosmitów przystało. Także wygląd postaci Łowczyni różni się od pierwowzoru z książki:
w filmie to wysoka blondyna w białym garniturze, w książce drobna kobieta o oliwkowej cerze ubrana na czarno.
Ale nie czepiajmy się szczegółów. Wiadomo, że film rządzi się innymi prawami niż książka i zmiany są konieczne. Szkoda tylko, że główne przesłanie książki Stephenie Meyer - "Zło dobrem zwyciężaj", po obejrzeniu filmu kompletnie do nas nie dociera....
|
0 komentarze: