CUJO




OPIS:

W pobliżu Castle Rock – spokojnego miasteczka w stanie Maine – czai się potwór... Cujo, olbrzymi pies, jest przyjaznym stworzeniem... do czasu, aż w pogoni za królikiem wpada do kryjówki zarażonych wścieklizną nietoperzy. Walcząc z niezrozumiałymi zmianami, które w nim zachodzą, chore zwierzę stopniowo zamienia się w psa-mordercę. Atakuje swojego właściciela, terroryzuje kobietę i jej syna uwięzionych w zepsutym samochodzie. Dla mieszkańców Castle Rock starcie z Cujo będzie próbą ich człowieczeństwa.




Bardzo lubię psy. Jak wielu ludzi. I oczywiście słyszałam o wściekliźnie. Mam w związku z tym niezbyt przyjemne doświadczenia.
Jakieś 30 lat temu mieliśmy w domu kotkę. Któregoś dnia zaniepokojona mama powiedziała mi, że kotkę chyba nieźle poobijał samochód. Stwierdziła, że chyba jest ranna i w szoku schroniła się w piwnicy naszego domu. Kotka schowała się za piwnicznymi półkami i na każdą próbę podejścia do niej reagowała syczeniem nie pozwalając się zbliżyć. Mama wezwała weterynarza, który zaopatrzywszy się w długie gumowe rękawice schwytał kotkę, wpakował do worka i zawiózł na badania. Po jakimś czasie zszokował nas wiadomością, że kot miał wściekliznę, wydając przy tym polecenie wybicia wszystkich stworzeń znajdujących się w naszym obejściu.
Tak więc pod nóż poszły kury, króliki...co gorsza także małe kocięta, których matką była chora kotka. Wszystkim zajął się z bólem serca mój dziadek, jako jedyny mężczyzna w rodzinie. Wyrok padł też na naszego małego kundelka-wesołego i uroczego pieska. Dziadek zaprowadził go do lasu, w którym zastrzelił naszego psa leśniczy. Potem dziadek kupił pół litra wódki, usiadł przy kuchennym stole, pił i płakał jak małe dziecko...Opowiadał, jak nasz piesek posłusznie szedł na sznurku z dziadkiem do lasu, powoli i strasznie smutny, z opuszczoną głową  jakby wiedział co go czeka...jak patrzył na dziadka stojąc przy wykopanym już dole...To była jego egzekucja..nic innego. A dziadek - żołnierz walczący w czasie II wojny światowej, więzień obozu jenieckiego, człowiek który widział wiele okropnych rzeczy w swoim życiu - płakał po śmierci małego pieska....a ja razem z nim.
Kazano także całej naszej rodzinie zrobić badania na obecność wścieklizny w szpitalu chorób zakaźnych. Na szczęście nikt z nas nie zaraził się tą straszną chorobą.
Do tej pory nie wiem, czy to wszystko było konieczne, czy nie można było uratować chociaż naszego psa. Może wystarczyło go przebadać a nie od razu zabijać? Niestety ja sama niewiele mogłam na to poradzić. Byłam jeszcze dzieckiem i mogłam się temu tylko bezsilnie przyglądać.

I właśnie o tym opowiada '' Cujo" - książka Stephena Kinga. O bezsilności i nieodpowiedzialności.



KSIĄŻKA:

Przeczytałam w swoim życiu wiele książek, ale "Cujo" jest opowieścią, która zmroziła mnie do szpiku kości i wywołała wzburzenie.
Nie pamiętam już, kiedy tak się czułam po przeczytaniu jakiejkolwiek książki. Myślę, że stało się tak bo sięgnęłam po tę powieść w tym, a nie innym momencie swojego życia.
Początkowo spodziewałam się kolejnego dobrego horroru z elementami fantastyki. Spodziewałam się potworów czających się w dziecięcej szafie obdarzonych jakimiś nadprzyrodzonymi zdolnościami, jakichś fantastycznych wydarzeń rodem nie z tej ziemi, walki dobra ze złem...no czegoś w tym rodzaju. 
Tymczasem zetknęłam się z horrorem, ale jak najbardziej realnym i rzeczywistym w naszym świecie.
I bynajmniej  dla mnie tym horrorem nie jest ogromny wściekły pies atakujący wszystko i wszystkich na swojej drodze, tylko zachowanie ich ofiar.
Głównymi bohaterami tej opowieści są Vic i Donna Trenton oraz i mały synek - Tad. Poznajemy także właścicieli ogromnego, ale łagodnego jak baranek bernardyna  - Joe i Charity Camberów.
Na tle kłopotów rodzinnych i małżeńskich obu rodzin, bernardyn Cujo toczy swoje psie życie, normalne pod każdym względem. Trudno nie czuć sympatii do tego psa uwielbiającego dzieci, kochającego swoich właścicieli i ludzi w ogóle.
Niestety na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności pies zaraża się wścieklizną. Wraz z postępem choroby zmienia się stopniowo jego zachowanie i odczucia. Co gorsza, właściciele niczego nie zauważają i bagatelizują sprawę oprócz ich dziesięcioletniego syna. Z takim podejściem Camberów do sytuacji  musiało dojść do nieszczęścia. Gdy Donna wraz z synkiem przyjeżdżają do warsztatu Joe Cambera, wita ich wściekła bestia w szczytowej fazie choroby, będąca kiedyś łagodnym i kochającym ludzi psem.
Samochód odmawia posłuszeństwa, żar leje się z nieba, na zewnątrz czyha bestia, a Donna z synkiem zostają uwięzieni w samochodowej pułapce.

I od tego momentu z każdą przeczytaną stroną zaczęła we mnie rosnąć złość.
Tak się składa, że mam czteroletniego synka bardzo podobnego do małego Taddera, Mam również dużego, łagodnego psa uwielbiającego dzieci.
Dlatego patrząc na to, co wyczynia Donna wściekłam się prawie tak samo, jak ten pies z książki.
Chyba każda kobieta mająca trochę oleju w głowie rozwiązałaby lepiej tę sytuację niż Donna.
Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, czym grozi siedzenie w zamkniętym samochodzie w 40-sto stopniowym upale bez kropli wody. W przypadku małego dziecka decydują godziny, a nawet minuty. Niedaleko samochodu leżał kij bejsbolowy, pies w ciągu dnia znikał w stodole uciekając od rażącego go słońca, można było także spróbować dostać się do domu Camberów. A co robi Donna?
Najpierw prowadzi rozmyślania na temat swojego życia, potem dochodzi do wniosku, że zaczeka do następnego dnia na listonosza, który niewątpliwie poradzi sobie ze wściekłym psem ruszając na niego z gołymi rękami. No z tym listonoszem może była jakaś szansa, ale tak bardzo jak Donna na niego bym nie liczyła. Tym samym naraża dziecko na siedzenie w piekle przez kolejne godziny, no bo może listonosz się pojawi. W końcu gdy Donna podejmuje próbę wyjścia z samochodu, robi to w najgorszym możliwym momencie, nie wiedząc gdzie właściwie znajduje się pies, w środku nocy, gdy w ciemnościach niewiele widać. Nie zdziwiłam się wcale, że ta wyprawa skończyła się poharataniem jej przez psa. Do tego te uparte wychodzenie i szarpanie się z uszkodzonymi drzwiami od strony kierowcy....Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale czy samochód marki Pinto jest jedynym samochodem na świecie z jedyną parą drzwi? Na to wygląda, zważając na to, jak uparcie Donna je forsowała chcąc wyjść lub wejść do samochodu tak jakby nie mogła skorzystać z innych.
Po wielu godzinach spędzonych na rozmyślaniach o życiu i szansach na pomoc w rozgrzanym aucie, Donna wpada w końcu na genialny pomysł: żeby nie było tak nudno, pobawi się z Tady'm w jakąś grę! Czemu nie? Po chwili mały wije się w konwulsjach, a mamusia w szoku próbuje go ratować, zwalając całą winę na psa!. Boże jak ja wyzywałam tą kobietę! Od pustych idiotek i jeszcze gorszych...Dopiero, gdy mały już umiera, Donna poraniona i na skraju wyczerpania decyduje się wyjść po kij bejsbolowy, którym po krótkiej walce rozprawia się z Cujo raz na zawsze.
Oczywiście nie można było spróbować tego zrobić, gdy ona i dziecko byli jeszcze w pełni sił..

Oj, panie King! Chyba jednak nie był pan w dobrej formie pisząc te fragmenty z Donną i Taddy'm uwięzionym w samochodzie...
Ktoś mógłby powiedzieć, że łatwo krytykować czyjeś zachowanie siedząc wygodnie w fotelu, ale uwierzcie mi: mimo mokrych spodni ze strachu  i stanu przedzawałowego( każdy posiada przecież coś takiego jak instynkt samozachowawczy) zrobiłabym wszystko co możliwe, aby uratować swoje dziecko. Wewnątrz samochodu śmierć była pewna, na zewnątrz - nie do końca.
Cała historia nie kończy się szczęśliwie, choć ja do końca miałam nadzieję, ze będzie inaczej. W żaden sposób nie żałowałam Donny rozpaczającej po śmierci dziecka i obwiniającej siebie za to. No cóż...miała rację.
"Cujo", to kolejna dobra książka w dorobku Stephena Kinga, choć np. "Bastion" czy "Zielona mila" bardziej przypadły mi do gustu. Ale żadna z powieści Kinga nie wstrząsnęła mną tak bardzo jak "Cujo".
Nie odbieram psa z tej opowieści jako bestii wysłanej z czeluści piekieł, czy jakiegoś fatalnego przeznaczenia, jak sugeruje książka. Dla mnie ten pies jest ofiarą. Niestety nie jedyną.
Czy właściciele psa wykazali się nieodpowiedzialnością? Tak.
Ale prawdziwy popis bezsilności i nieodpowiedzialności dała Donna, doprowadzając swoim brakiem zdecydowania do śmierci synka.
Lektura obowiązkowa dla matek. Jako instrukcja JAK NIE NALEŻY postępować w sytuacji zagrożenia.


Cujo [Stephen King]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

 Cytaty z książki:

1. "Pies uśmiechał się do niej; uśmiechał się, miał na imię Cujo, a jego ugryzienie oznaczało śmierć".
2. "Mężczyźni walczą o byt, kobiety walczą z kurzem. Odkurzasz puste pokoje i słyszysz czasami jak za oknem gwiżdże wiatr. Tylko że czasami wydaje ci się, że ten wiatr wieje w tobie".
3. "Czy to nie zadziwiające, jak bardzo można cierpieć, kiedy wszystko jest właściwie w porządku?"
4. "Lubię wracać i lubię ciebie, Tad. Od tej pory będę chyba wracał co noc i za każdym razem podejdę trochę bliżej twojego łóżka... i jeszcze trochę bliżej... aż którejś nocy usłyszysz warczenie. Czyjeś warczenie tuż obok, Tad, i to będę ja, i zanim zdążysz ich zawołać, rzucę się na ciebie, a potem pożrę, i znajdziesz się we mnie."


FILM:

Film na podstawie książki nakręcił w 1983 roku Lewis Teague obsadzając w głównych rolach aktorów znanych mi wcześniej  z ról drugoplanowych lub ról głównych w filmach klasy B  Spowodowane to było zapewne ograniczonym budżetem jakim dysponował reżyser, niemniej jednak aktorzy wywiązali się dobrze ze swojego zadania.
Cała produkcja jest dość wierną ekranizacją książki, ale moje odczucia po jego obejrzeniu były nieco odmienne, niż po przeczytaniu ''Cujo''. 
Reżyser nie zagłębia się tu zbytnio w psychologię bohaterów. 
Przykład :dlaczego Donna Trenton zdradza swojego męża ?
Nie wiadomo. Zdradza i już. Może się znudziła małżeńskim życiem, może szuka przygody...Nie pasowało mi to do wizerunku wzorowej zony i matki ukazanej w filmie. Powodów zdrady, którymi się kierowała możemy się tylko domyślać. Także rozterki przeżywane przez Vica zarówno w sferze zawodowej, jak i uczuciowej ograniczone są tu do minimum.Ale podobało mi się to, że oboje byli bardziej zaradni i zdecydowani, niż bohaterowie przedstawieni w książce. 
Vic, gdy tylko zaczyna podejrzewać, ze w domu coś jest nie tak, rzuca wszystko i wraca z podróży służbowej. Nie roztrząsa wszystkich możliwych opcji gdzie też może podziewać się Donna wraz z synkiem, dyskutując godzinami z policją, snując jakieś rozmyślania i domysły, tylko od razu wsiada w samochód i jedzie do domu Camberów.
Donna natomiast jest przedstawiona w filmie jako ofiara całkowicie przygwożdżona do wnętrza auta przez krwiożerczą bestię, nie mająca kompletnie żadnego pola manewru aby uratować siebie i synka. Podejmuje  co prawda próbę wyjścia z samochodu nie wiedząc gdzie jest Cujo, ale przynajmniej robi to w dzień, gdy może chociaż coś dostrzec.
Cała ta sytuacja z uwięzioną w samochodzie Donną i Taddy'm została trochę przeze mnie odebrana inaczej, chociaż nadal nie mogłam patrzeć na męczarnie chłopca. W filmie Donna właściwie nie mogła nic zrobić, pies praktycznie cały czas ich pilnował nie odchodząc nawet na krok.
Co do Cujo reżyser postarał się, aby widzowie nie poczuli do niego zbytniej sympatii. Gdy w książce Tad bawi się z psem przez dłuższy czas, w filmie pies ogranicza się tylko do jednego liźnięcia chłopca po buzi. 
Nie ma tu także mowy o ukazaniu przeżyć psa i niezrozumiałych dla niego zmian zachodzących w wyniku śmiertelnej choroby. Oczywiście w filmie pokazanie tego byłoby raczej trudne, ale nie niemożliwe. Jednak dzięki opisaniu przeżyć i uczuć psa w powieści Kinga, Cujo nie jest potworem, tylko miłym i kochającym dzieci psem będącym jedynie ofiarą wścieklizny.W filmie Teague'a ofiarami są jedynie ludzie, a pies - atakujacą ich bestią i tyle.

Najpoważniejszą zmianą, jaką wprowadził reżyser do całej opowieści jest zakończenie.
Myślę, że wyszedł tu naprzeciw zarówno czytelnikom książki, jak i widzom filmu, którzy wolą raczej optymistyczne zakończenia historii. 
Trochę mnie jednak rozśmieszył widok zmartwychwstałego Cujo w pełni sił wskakującego przez okno, gdy przed chwilą leżał  wydawałoby się całkowicie martwy, przebity ostrym końcem złamanego kija bejsbolowego. Cóż, przynajmniej Donna zrobiła użytek z pistoletu, który w książce do samego końca leżał sobie spokojnie w trawie. No, ale tego typu zakończenia o odżyłych nagle bestiach atakujących po raz ostatni widziałam już w wielu amerykańskich produkcjach. Kiedy już widzom puszczają nerwy i wydaje się, że zło zostało pokonane, nagle to coś wyskakuje jak diabeł z pudełka i znowu wszyscy wrzeszczą:-)
Mimo tych uwag, uważam że cały film został zrobiony rzetelnie. W filmie brak efektów specjalnych, ale reżyser potrafił przedstawić poruszające i realistycznie sceny atakującego psa, rozszarpującego swe ofiary na strzępy. To było naprawdę przerażające! 
Cała produkcja to moim zdaniem porządny, trzymający w napięciu thriller, choć bez wiader rozlewającej się wszędzie krwi. No, ale moim zdaniem to tylko zaleta. 


                                                          gatunek:Horror
                                                              produkcja:USA
                                                            premiera: 10 sierpnia 1983 (świat)
                                                             reżyseria:Lewis Teague
                                                               scenariusz:Don Carlos Dunaway
Lauren Currier

obsada:

Dee Wallace - Donna Trenton
Danny Pintauro - Tad Trenton
Daniel Hugh Kelly - Vic Trenton
Christopher Stone - Steven Kemp
Ed Lauter - Joe Camber
Lee Kaiulani - Charity Camber
Billy Jayne - Brett Camber
Mills Watson - Gary Pervier


ciekawostki:

1. W pewnym momencie filmu szyba samochodu zostaje rozbita przez Cujo, ale w kolejnym ujęciu jest nietknięta.
2.  Film był kręcony w miejscowościach: Glen Ellen, Mendocino, Petaluma i Santa Rosa (Kalifornia, USA). 
3.  Aby skłonić psa do atakowania samochodu, treserzy umieścili w środku jego ulubioną zabawkę, więc pies starał się dostać do środka.
4.  "Cujo" w języku starodawnych Indian oznacza "niepowstrzymana siła".
5.  W filmie wykorzystano pięć bernardynów, jedną mechaniczną głowę i człowieka w kostiumie psa.
6.  Ślina wokół pyska Cujo zrobiona została z białek jaj i cukru i była ciągle zlizywana przez psa, sprawiając w ten sposób problemy na planie.
7.  Zamiast bernardyna, w niektórych scenach użyto rottweillera, ponieważ wyglądał wystarczająco wrednie.
8.  Początkowo film był reżyserowany przez Petera Medaka.



Galeria zdjęć z filmu:




















Trailer z filmu:


2 komentarze:

  1. Przyjemnie się czyta, zarówno bloga i książkę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa, chociaż co do mojego bloga zawsze może być lepiej. Staram się ciągle go ulepszać, żeby fajnie się go czytało i spędzało na nim czas, ale jeszcze długa droga przede mną.
      Pozdrawiam:-)

      Usuń